Wszystkie teksty zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Nie zezwalam na ich kopiowanie i wykorzystywanie osobom postronnym bez mojej uprzedniej pisemnej zgody.

czwartek, 21 listopada 2013

"Czarny Faraon" Christian Jacq

Dziś będzie krótko, bo książka, o której chcę napisać, nie jest całkowicie beznadziejna. Czarny Faraon to lektura, która spowodowała u mnie mieszane uczucia. Uwielbiam starożytny Egipt, tamtejszych bogów (zwłaszcza Anubisa --> swoją drogą parę lat temu czytałam taką książkę Anubis Wolfganga Hohlbeina - nie dość, że nudne, to jeszcze głupie), faraonów i sekretne rytuały. Spodziewałam się więc, że tu będzie wszystko to, co powinno być w książce o rzeczonym starożytnym Egipcie. Akcja rozgrywa się ok. VIII wieku p.n.e. i opisuje bunt jednego z wodzów libijskich, mieszkających na północy Egiptu (Delta), przeciwko faraonowi Pianchiemu, którzy żyje sobie na dalekim Południu i nie wyściubia nosa poza swoje miasto Napatę. Oczywiście jest bardzo zdziwiony, że gdy on nie interesuje się prawie całym Egiptem (a nosi koronę zarówno Górnego, jak i Dolnego), ktoś ośmiela się podjąć próbę zjednoczenia kraju i przywrócenia mu ładu. Brzmi całkiem nieźle, prawda? Zwłaszcza że autor jest egiptologiem, więc powinien znać się na rzeczy. I możliwe, że na rzeczy się zna, ale na jej literackim przedstawieniu już nie. Zacznijmy od stylizacji językowej. Otóż leży ona nieżywa, raz po raz wstrząsana drgawkami pośmiertnymi w nielicznych momentach, kiedy autor wreszcie przypomina sobie, że akcja nie dzieje się we współczesności. Jedynie opisy strojów i obrzędów uświadamiają nam, że akcja dzieje się tam, gdzie ma się dziać. Przypomina to jednak przepisywanie podręcznika do historii, tylko w trochę bardziej przystępny sposób. Ale tylko trochę, bo w niektórych miejscach mamy po prostu suche fakty.
Zazwyczaj marudzę, że książki są za długie o 100, 200, 400 stron, ale tu niestety książka okazałą się za krótka. Jest po prostu denerwująco lakoniczna! Wielokrotnie napięcie rośnie, ale nie osiąga punktu kulminacyjnego. Pozostawia czytelnika w zawieszeniu z lekko drgającą powieką. Często też chciałoby się lepiej poznać historię danej postaci, ale autor streszcza ją najwyżej do dwóch zdań, bo służy mu to głównie po to, by wprowadzić bohatera do opowieści. Do TU i TERAZ. A mogłoby być naprawdę ciekawie, gdyby Christian Jacq dopisał tak ze 200 stron do tej swojej powiastki. Trudno mi bowiem nazwać to powieścią przez jej lapidarność.
Czuję niedosyt, bo książka ma potencjał, ale niestety niewykorzystany.

Dla mnie 5/10

sobota, 16 listopada 2013

Filmy obejrzane w październiku

Krudowie - po wszystkich Shrekach, Epokach lodowcowych i Madagaskarach wytwórnie nadal kombinują jakby tu jeszcze zarobić na bajkach. Trzeba przyznać, że Krudowie prezentują się ładnie. Animacja zrobiona świetnie - postacie dopracowane w każdym detalu. Ale jeśli chodzi o fabułę, to... Być może wymagam zbyt wiele od animacji, ale co za dużo to niezdrowo. Krudowie to opowieść o jaskiniowcach. Chyba. Bo po roślinności, która jest w tej historii można by wnioskować, że jednak mamy tu epokę dinozaurów, tyle że bez dinozaurów. Ale to nie wszystko. Mamy też jeszcze mnóstwo, ale to naprawdę mnóstwo, nawiązań do współczesności. Gdyby to był jeden przypadek, ewentualnie dwa, byłoby to do przełknięcia, a tak było to głupie. Historia też niby fajna, ale jakaś niedopracowana. Przyznaję, zaśmiałam się kilka razy szczerze, ale o ból zębów przyprawiały mnie kolejne wynalazki upchane w prehistorii. No, gdyby takie tempo było ich wynajdowania, to zaiste dziś mielibyśmy swoje kolonie na Jowiszu. I do tego jeszcze wydumane zwierzęta, im bardziej dziwne, tym lepiej. Ja tego nie kupuję, ale daję 6/10, co i tak wydaje mi się aż nadto. Jeden plus jest taki, że na pewno dzieciom się spodoba, bo i kolorowo, i śmiesznie, a to przecież najważniejsze.

Dhoom 2 - moje pierwsze spotkanie z Bollywood. Najpierw obejrzałam kilka piosenek na YouTube i po prostu padłam ze śmiechu. To trzeba zobaczyć! A skoro już raz padłam, to musiałam zobaczyć całość. Ten film to harlequin w czystej postaci, ale i z pewnym wątkiem sensacyjnym. Wciąga - naprawdę, choć trzeba przebrnąć przez jedną scenę, która jest z czapy i jest po prostu denna. Potem jest lepiej. I śmieszniej. Nagłe tańce, które niewiele mają wspólnego z fabułą, spojrzenia zakochanych, które trwają pół godziny... Cudo! Ale to raczej babskie kino, choć i panowie mają na czym oko zawiesić. Wkręciłam się w Bollywood i daję 8/10.


Alicja w Krainie Czarów - ta psychodeliczna opowieść nigdy mnie nie fascynowała, ale postanowiłam obejrzeć nową jej wersję. Zapewne jestem jedną z ostatnich osób, bo chyba już ją wszyscy widzieli, ale lepiej późno niż później (szczerze polecam ten film z Diane Keaton - Lepiej późno niż później). Cóż, film mnie wciągnął, ale nie zachwycił. To znaczy, nie mam jakiś większych emocji po obejrzeniu tegoż. Czasami efekty były takie jakby je robiono w Paincie, czasami były naprawdę dobre. Gra aktorska niezła, choć momentami nieudolna. To film, którego nie wiedziałam, jak ocenić. Daję 5/10, bo choć nie lubię tej historii, nie kręci mnie ona ani nie bawi, to Tim Burton przykuł moją uwagę. I wcale nie Johnnym Deppem, raczej Heleną Bonham Carter, która jak zwykle miała pole do popisu. Dziwny film, jak na trio (Tim Burton, Johnny Depp i Helena Bonham Carter) przystało.

Wielkie kino - parodia Opowieści z Narnii, Charlie'ego i fabryki czekolady oraz kilku innych filmów. Przyznam, że już wcześniej widziałam ten film, ale dojście do tego zajęło mi pół godziny seansu. Ogólnie oceniam to na 5/10, bo są momenty bardzo śmieszne, ale są i takie, których oczywiście w amerykańskiej parodii/komedii nie może zabraknąć, czyli wszelkie obrzydlistwa (patrz: American Pie). Mnie taki "humor" nie odpowiada i stąd niższa ocena.





Jeździec znikąd - 1/10 uzasadnienie TUTAJ

Kot w butach - historia Kota w Butach tego od Shreka. Naprawdę niezła animacja, choć miejscami przesadzona. Nie mam tu zbyt wiele do napisania, bo mnie się bardzo podobało (choć nie porywa jak sam Shrek) i dlatego oceniam 7/10.







Marple: A Caribbean Mystery 2013 (Panna Marple i karaibska tajemnica) - film dla fanów Agathy Christie i każdego, kto lubi dobre kryminały. Nie przepadam za panną Marple, wolę zdecydowanie Poirota, ale w tym filmie dobrali genialnie odtwórczynię głównej roli - Julię McKenzie. Sama przyjemność oglądania, choć obraz wcale nie wygląda na realizowany w tym roku, ale na taki sprzed co najmniej dziesięciu lat. Nie mniej jednak warto zobaczyć. 7/10

Szybcy i wściekli - kolejny film, który pewnie już wszyscy dawno widzieli. Również postanowiłam się wkręcić w tę serię. Film, który nie wymaga od widza zbyt wiele, nie musi też mieć jakieś skomplikowanej fabuły. Są umięśnieni faceci, przepocone koszulki (których chyba w ogóle nie zmieniali) i szybkie samochody. Hm, w sumie teraz się nie dziwię, czemu tak wszyscy to uwielbiają. Dla mnie jednak szału nie było pod żadnym względem. Jedynie ostatnie sceny pościgu zrobiły na mnie wrażenie i bałam się o rękę jednego z bohaterów (myślałam, że zejdę podczas tej sceny, jestem wrażliwa na wplątywanie się w linki). Daję 5/10. Mam nadzieję, że następna część będzie ciekawsza, choć na razie nie spieszy mi się do jej obejrzenia.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...