Uwielbiam kino francuskie. Zwłaszcza komedie. Uważam, że francuscy aktorzy grają tak swobodnie i naturalnie, że w zasadzie granica między graniem a rzeczywistością zaciera się.
W zeszłym roku do kin wszedł francuski film Na tropie Marsupilami. Nie wiem, czy w Polsce w ogóle jest znana postać Marsupilami, mnie niewyraźnie majaczyła z odległej przeszłości. Gdzieś to kiedyś widziałam. Co więcej, za reżyserię tego filmu zabrał się Alain Chabat, którego bardzo lubię. Wcześniej kręcił Asterix i Obelix. Misja Kleopatra i grał tam Cezara - uwielbiam. To wszystko sprawiło, że MUSIAŁAM obejrzeć ten najnowszy film.
Zanim jednak wybrałam się do kina, film już dawno przestał być wyświetlany. I dopiero teraz niedawno nadarzyła mi się okazja, żeby go obejrzeć.
1. Dobrze, że nie byłam na tym w kinie.
2. Dobrze, że oglądałam ten film sama, a nie w towarzystwie któregoś z moich siostrzeńców (film widnieje jako familijny).
Przede wszystkim ten film (TO COŚ) jest przeraźliwie nudny. Akcja - a w zasadzie jej brak - nie może się rozkręcić. Po prostu momentami przysypiałam lub wpadałam w odrętwienie. Żarty były nieśmieszne i głupawe. Wszystko było głupawe.
Ale nie to było najgorsze.
Najgorsza była jedna scena, którą muszę Wam zdradzić, żebyście mieli wyobrażenie o tym, dlaczego ten film nie nadaje się do oglądania z dziećmi (choć doszły mnie słuchy, że telewizja tę scenę wycięła). Mianowicie dwóch głównych bohaterów zostaje zakopanych w ziemi po szyje. Wystają im tylko głowy. I nagle nie wiadomo skąd pojawia się mały pies (podobny do Idefiksa), który postanawia sobie pokopulować z jedną z tych głów. Obrzydliwe. A ta scena trwa, trwa i trwa i zdaje się nie mieć końca.
Oceniam ten film na 2/10, bo tak 20 minut przed końcem (czas trwania 1h 45 min) nawet zaczęłam się śmiać. Być może było to spowodowane tym, że jednak usilnie pragnęłam się na tej KOMEDII pośmiać, a przez ponad godzinę nie było okazji. Możliwe, że było to wymuszone i dość histeryczne.
Teraz, gdy zobaczę, że Alain Chabat się za coś zabrał, zastanowię się dwa razy, czy to w ogóle oglądać.
Współczuję seansu. Ja swoich rozczarowań nawet nie zliczę...:)
OdpowiedzUsuńTeraz wiem co omijać z daleka :)
OdpowiedzUsuń