Wszystkie teksty zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Nie zezwalam na ich kopiowanie i wykorzystywanie osobom postronnym bez mojej uprzedniej pisemnej zgody.

niedziela, 17 lutego 2013

Saga kryminalna Camilli Läckberg


Parę dni temu dobrnęłam do końca ośmiotomowej sagi kryminalnej Camilli Läckberg. Postanowiłam  więc zbiorczo spisać swoje przemyślenia. Aczkolwiek po przeczytaniu ósmego tomu ogarnęły mnie wątpliwości, czy jest on na pewno ostatnim. Myślę, że będzie ich jeszcze kilka.


  1. W Szwecji strasznie dużo piją kawy. Tak dużo, że gdy czytałam o tym, sama miałam zawał kilka razy. Nieważne, czy bohaterka jest w ciąży czy nie, pije kawę. Dużo kawy. Kawa, kawa, kawa. A ponoć to jest kryminał, a nie książka o sposobach parzenia kawy.
  2. Bohaterowie jedzą strasznie dużo bułeczek cynamonowych, drożdżówek i ciastek. Tak dużo, że postacie, które jednocześnie jadły i rozmawiały (tak, tak) albo tak wolno konwersowały ze sobą, albo tak szybko wcinały rzeczone bułeczki. Läckberg uwielbia w dialogach dodawać opisy, co kto w danej chwili robi. Nie sprawdza jednak kobicina, ile dana czynność trwa. Przez co wygląda to tak, jakby np. podczas półgodzinnej jazdy samochodem, dwie osoby zamieniły ze sobą trzy zdania, które dotyczą jednego tematu, ale każdy mówi jedno zdanie w odstępie 10 minut.
  3. Fjällbacka ma raptem 859 mieszkańców(!), a ludzie mordują się tam częściej niż w Stanach Zjednoczonych. Widocznie główną przyczyną tego, że nie powstał jeszcze tom nr 9 był brak potencjalnych ofiar.
  4. Główna bohaterka Erika - aż sama się sobie dziwię, że dopiero teraz o niej wspominam - jest niezwykle irytująca. Jest lekkomyślna i wścibska, ale wszyscy bohaterowie jak jeden mąż widzą w tym tylko dobre strony. Nie dość, że wtyka ciągle nos w nie swoje sprawy, to jeszcze odnoszę wrażenie, że jest alter ego autorki. Erika bowiem jest pisarką, a o tym jak bardzo trudny jest ten zawód przypomina nam Läckberg w tomie 8.
  5. Dzieci w sadze w zasadzie wychowują się same. A są to dzieci poniżej czwartego roku życia. Same się sobą zajmują, od czasu do czasu tylko płaczą, choć autorka usilnie próbuje nam wmówić, że jest inaczej. Gdy człowiek to czyta, sam odkrywa w sobie uczucia macierzyńskie, bo skoro dzieci są takie spokojne, zwłaszcza, gdy posadzi się je przed telewizorem na kilka godzin, to nic tylko się o nie starać. Dziwne, że jeszcze nie doszło do żadnej tragedii u głównej bohaterki, która zdaje się nie pamiętać o swych pociechach.
  6. To nie jest saga dla kobiet, które są w ciąży lub mają niemowlęta ewentualnie odrobinę trochę starsze dzieci. Mnie samej  trudno było czytać te historie i trochę dziwiło mnie, że kobieta je wymyśliła, ale ja ostatnio często chodzę zdziwiona, więc cóż. 
  7. Policjanci ze spokojem przyjmują do wiadomości, że w ich obecności ktoś do kogoś celuje z pistoletu.
  8. Policjanci, przychodząc do rodziny ofiary, obwieścić o śmierci tejże, ściągają kulturalnie buty, jakby to była najistotniejsza czynność w takiej chwili.
Pewnie jeszcze wiele jest takich usterek, przy których prychałam z niezadowoleniem, ale czytałam tę sagę na przestrzeni półtora roku i te najbardziej zapadły mi w pamięć. Jak widać, moje zastrzeżenia dotyczą głównie części obyczajowej sagi. Kryminalna jest niezła, choć często wtórna. No cóż, nie każdy jest Agathą Christie. Jak dla mnie kryminały nie powinny być sagą. Ten, kto rozwiązuje daną zagadkę (detektyw, policjant, przechodzień - obojętne) może być w wielu powieściach, ale naprawdę mało obchodzi mnie z kim śpi i jaka jest jego ulubiona kanapka (wyjątek: Herkules Poirot).
Spotkałam się z opinią, że każdy następny tom Läckberg jest lepszy od poprzedniego. Jak już wspominałam, niektóre elementy się powtarzają (a co za tym idzie, są przewidywalne), więc raczej powiedziałabym, że jakość jej tomów działa na zasadzie sinusoidy - raz jest lepiej, raz jest gorzej.
Mimo tych wszystkich usterek i moich narzekań, uważam, że czas poświęcony na te książki, nie był stracony.



5 komentarzy:

  1. Czytałam już kilka razy na temat twórczości Camilli Lackerberg i z reguły były to opinie niepochlebne. Ciekawy post. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a ja właśnie wszędzie spotykam się z zachwytami nad nią :)

      Usuń
  2. Co w tym dziwnego,ze policjant zdejmuje grzecznie buty kiedy przychodzi zawiadomic rodziny o zgonie? Nawet w takiej chwili mozna pamietac o kulturze.Czepiasz sie pierdol

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja właśnie też skończyłem Fabrykantkę aniołków. Nigdy nie spodziewałem się wielkiej literatury po tej pani, która zaczęła pisać po kursie dla autorów. Ale na samym początku fabuła była ciekawa i to zarówno wątek kryminalny, jak i osobisty (miłosny). Poboczny wątek znęcania się nad kobietami nie wychodził na pierwszy plan, ale i tak podkreślał ten ważny problem.
    Niestety jak opisałaś powyżej zrobiło się nudno. Opisy picia kawy są po prostu nudne. Dwie lub więcej postaci spotyka się i pije kawę oraz je ciasteczka, a pod koniec pada zdanie ważne dla fabuły - nuda!!!
    I to przeładowanie wątków, chyba każdy z 800 mieszkańców tej wioski ma swój wątek, który pani Lackberg opisała, nie mówiąc o tych mieszkańcach, którzy umarli dawno temu, a i tak mają swoje wątki. Trochę jej brakuje do Martina, ale to już po woli robi się książka telefoniczna.
    Recenzja audiobooka:
    http://audioksiazki.blogspot.com/2014/07/lackberg-fabrykantka-aniolkow.html

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie śmieszy to, jak genialne są dzieci głównej bohaterki.
    Tak wyszło, że mam roczne dziecko , którym również dużo zajmuje się teściowa, jak ja pracuję albo jestem zwyczajnie zmęczona.

    Ale mimo wsyzstko jestem pełna podziwu, że roczna pociecha Eriki sama zdmuchuje świeczki na torcie, otwiera prezenty, mówi ze zrozumieniem całkiem trudne rzeczy ( fuck !!) i sprawnie chodzi ;) .

    OdpowiedzUsuń

Oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania, ale proszę o kulturalne wypowiedzi i krytykę.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...